More Than You Know / Rozdział 2

W hotelu upadłam na łóżko niewyspana po podróży i wyciągnęłam telefon, żeby zobaczyć, czy mam jakieś wiadomości. Oczywiście na widok pierwszych, które były od mojego chłopaka Marka, zaczęłam się szczerzyć sama do siebie.
- Nie widzicie się dopiero niecałe dziesięć godzin, a już ze sobą piszecie. Ahh, ta młodzież. - usłyszałam drwiącego sobie ze mnie Axa.
- Odezwał się o tylko dziesięć lat starszy dinozaur. - odpowiedziałam i wystawiłam mu język na co oberwałam poduszką.
No i zaczęła się wojna, której można było się po nas spodziewać. W pewnym momencie poczułam uderzenie w plecy, które z początku mi się nie zgadzało, bo Axel był przede mną. Po chwili złączyłam fakty i wiedziałam, że nie mam szans.
- Ej... chłopaki... może... powinniście... się już... szykować na koncert? - wydusiłam z siebie, pomiędzy uderzeniami.
- W sumie masz rację. - odpowiedział Sebastian i wstali z łóżka, a ja przymrużyłam oczy.
- Coś za łatwo poszło. - powiedziałam, a oni obaj uśmiechnęli się niewinnie.
- Żadnego haczyka nie ma. Łatwo poszło, bo wiemy ile czasu ci potrzeba na ogarnięcie się. - powiedział Ax.
- MNIE?!
- No tak... idziesz z nami. - skończył Ax i po zobaczeniu mojej miny już był gotowy do biegu.
- AXELL! ZGINIESZ MARNIE! - krzyknęłam ze złością zmieszaną ze śmiechem i ostatni raz rzuciłam w niego poduszką.
Pewnie zastanawiacie się skąd ta moja złość. Mój brat, jak i jego oraz mój przyjaciel, wiedzą dokładnie jak bardzo nie lubiłam być z nimi za konsolą jeszcze za czasów tria i zostało mi do dzisiaj. No ale cóż. To tylko dwóch idiotów, których chcąc nie chcąc, kocham nad życie.
***
Za kulisami już dudniła muzyka, a światła i lasery były w gotowości do show.
- Co tam Malibu?! - powiedziałem przez mikrofon, tłum zaczął szaleć, a my zaczęliśmy swoją robotę.
Boże... Jak mi tego brakowało. I widzę, że nie tylko mi - stwierdziłem po wyrazie twarzy mojego przyjaciela.
Po niemal godzinie zbliżamy się do końca koncertu. Wraz z tym zbliża się ulubiony fragment koncertowej wersji naszego hitu, mojej siostry. Zawsze kiedy słucha tej piosenki, potrafi trzydzieści razy słuchać tych zaledwie dziesięciu sekund.
- Axel! - usłyszałem swoje imię i obróciłem się, jednocześnie z Sebastianem, żeby zobaczyć moją siorę robiąca minkę smutnego psiaka. Dokładnie wiedziałem o co jej chodzi, bo prosiła mnie już w samolocie.
- Nie ma mowy! - odmówiłem i wróciłem do konsoli, tylko po to, żeby zobaczyć jak Seb przejmuje kontrolę i powtarza ten fragment, który cudem gładko przechodził z jednego w drugie - Co ty odchrzaniasz stary?
Odpowiedziała mi cisza. Nie dosłowna oczywiście. Po zakończeniu wróciliśmy do swoich pokoi hotelowych.
- To show było niesamowite! - powtarzała co jakiś czas moja siostra.
- A tak nie chciałaś stać za konsolą. - odparłem ze śmiechem.
- No i za nią nie stałam przez większość czasu. Udało mi się przemknąć niezauważenie. - ostatnie zdanie powiedziała szeptem jakby była to jakaś tajemnica, a ja wybuchnąłem śmiechem.
- Powinnaś iść do szkoły policyjnej, zamiast do ekonomicznej. Minęłaś się z powołaniem. - odezwał się Sebastian.
- Pewnie tak. - odparła głosem marzyciela - Prawie bym zapomniała. Dziękuję za ten fragment, Seb.
- Nie masz za co dziękować. Twoje życzenie rozkazem, wasza wysokość.
Trzepnąłem go mocno w ten jego głupi łeb i cała nasza trójka zaczęła się śmiać.
- Dobranoc, chłopaki.
- Dobranoc.
Kiedy pożegnaliśmy Alex, zatrzymałem Sebastiana i obróciłem go twarzą do mnie.
- Co jest, bro? - zapytał
- Dobrze wiesz co. Czemu to zrobiłeś?
- Oj... Staryyy...Co się tak tym przejmujesz? Tyle czasu cię prosiła, pomagała nam, a ty w podziękowaniu: Nie ma mowy! Trochę luzu. W końcu chcesz być dobrym starszym bratem, zwłaszcza po tym co przeszła, co nie? Fanom się podobało.
- No... chcę. I masz szczęście, że im się podobało, bo inaczej bym ci łeb urwał. - powiedziałem i zaczęliśmy się śmiać, a kiedy był przy swoich drzwiach, wysłał mi buziaka w powietrzu - Idiota.
- Dekiel! - usłyszałem jeszcze za nim zamknął drzwi.
***
Rano obudził mnie mój budzik, którego tak bardzo nienawidzę. Kiedy szłam do walizki po bieliznę i ubrania, usłyszałam dzwoniący telefon. Rzuciłam na fotel czarne rurki, krótki top oraz bieliznę i podbiegłam do łóżka, na którym leżał telefon. Uśmiechnęłam się na widok twarzy Marka.
- Halo? - odebrałam i opadłam na łóżko.
- Yyy... hej, Alex... jesteś w domu?
- Niestety nie. Przecież ci mówiłam, że wyjeżdżam. - Zdziwiłam się słysząc jego zdenerwowany głos.
- Właśnie o tym chciałem pogadać. Ja już tak dłużej nie mogę... Nie potrafię żyć z niewiedzą.
- Ale o czym ty mówisz? Mówiłam, że jak chcesz to możesz jechać. - oczy zaczęły mnie piec od cisnących się do nich słonych łez.
- I tak bym tego nie zniósł. Widok tych wszystkich fanów, a zwłaszcza facetów... Paparazzi.
- Mark?
- To koniec, Alex. Przykro mi. - i się rozłączył.
Nie wierzę... No po prostu nie wierzę! Miałam kilku chłopaków i z każdym było to samo... Moje życie jest do bani.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać z nadzieją, że się odwodnię. Wcisnęłam głowę w poduszkę i przez płacz krzyczałam na samą siebie. Jaka ja jestem głupia, że cały czas wybieram takich idiotów. Przez myśl nawet mi przeszło skończenie ze sobą.
- Alex czas wsta... Alex? - przez mgłę słyszałam czyjś głos.
- Zostaw mnie! Daj mi umrzeć, kimkolwiek jesteś! - krzyknęłam i znowu chciałam wcisnąć głowę w poduszkę, ale ten ktoś to uniemożliwił. Podniósł mnie, ułożył na swoim torsie i przytulił - Zostaw mnie! Proszę, puszczaj! Zostaw mnie... - krzyczałam jeszcze chwilę i biłam pięściami w tors tego kogoś.
- Już dobrze... uspokój się. Jezu Alex, co się stało? - zapytał i zajarzyłam, że ten zachrypnięty głos należy do Sebastiana.
- Za każdym razem to samo, Sebastian... Za każdym! Mogłam już się czegoś nauczyć za każdym poprzednim, ale on się wydawał inny. Rozumiesz? Inny. Tyle czasu wytrzymywał moje niektóre nieobecności... Niektóre zdarzenia z paparazzi, które były po jakimś czasie po waszym rozpadzie i serii plotek na ten temat. Co ja robię źle, że życie tak mnie karze już kolejny raz? Dlaczego nie potrafię znaleźć miłości? Dlaczego tak długo muszę na to czekać? - mówiłam łkając.
- Nie potrafię ci odpowiedzieć na te pytania, ale powiem jedno: gnojek z niego. -odpowiedział Seb po chwili ciszy.
- Oho. Użyłeś nowego słowa. - powiedziałam i się zaśmialiśmy oboje.
- Ciesz się, że to Axel kazał przyjść mi ciebie obudzić, a nie on sam, bo wiesz do czego jest zdolny. - powiedział ze śmiechem.
- Wiem... Dziękuję. - powiedziałam pół szeptem.
- Za co, kochana?
- Za to, że z cierpliwością mnie słuchasz i nie reagujesz jak mój brat.
- Awwww... Nie ma za co. - powiedział i mnie pstryknął w nos - Idź się lepiej ubieraj, bo zaraz Ax będzie myślał, że cię porwałem - dodał kiedy kierowałam się do łazienki.
Poranne, rutynowe czynności zajęły mi 10 minut, mniej niż normalnie. Gdy zamykałam drzwi od pokoju hotelowego, mój żołądek postanowił zagrać swój hymn, więc kiedy schowałam kartę pokojową pod case do telefonu, pobiegłam sprintem do hotelowej jadalni. Do moich nozdrzy docierały najrozmaitsze zapachy. Mój wzrok zatrzymał się na paterze pełnej różnorodnych wędlin oraz kiełbas pokrojonych w średniej grubości plasterki.
- Jak zawsze w swoim żywiole. - usłyszałam tuż przy uchu i podskoczyłam ze strachu.
Spojrzałam na swoje ręce, żeby sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu. Nie było. Spojrzałam w lewo na przyczynę i zobaczyłam, że trzyma mój talerz w ręce.
- Jak śmiesz mnie straszyć, kiedy trzymam swoje dzieci w rękach. - fuknęłam oburzona i wyrwałam mu talerz z ręki, a w odpowiedzi dostałam zduszony śmiech.
- Mnie to nie śmieszy, Sebastian. Nie radzę dusić śmiechu w sobie, bo robisz się czerwony jak burak. - zadowolona z siebie nałożyłam sobie kilka plasterków sera, a dosłownie za moment usłyszałam głośny śmiech.
- Palant. - mruknęłam pod nosem.
Usiadłam przy stoliku, gdzie czekał już mój brat.
- No bez jaj, że ty też. - powiedziałam zrezygnowana, kiedy zobaczyłam, że on też się śmieje.
- Nie dąsaj się. - delikatnie szturchnął mnie w bok. - Idziemy dzisiaj w teren trochę pozwiedzać.
- Co chcecie zwiedzać? - nad naszymi głowami odezwał się znajomy głos.
- Sal, co ty tu robisz? - pierwszy przywitał się z nim Seb, a potem my.
- Odwiedzam sobie rodzinkę. - odparł. - Jeśli chcecie, mogę być waszym przewodnikiem. - przytaknęliśmy wszyscy na tę propozycję.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

More Than You Know / Rozdział 1

More Than You Know / Rozdział 4