More Than You Know / Rozdział 4
Nasze przypuszczenia się sprawdziły. W ciągu godziny siedzieliśmy już w samolocie. Ja z Kee na jednym, a nasi bracia razem na drugim końcu. Siostra Seba uważnie mi się przyglądała, kiedy ja obserwowałam swojego brata.
– Jak zwykle mój brat przyszedł z odsieczą? Hmmm? – zapytała ze swoim uśmieszkiem.
– Jeśli chodzi o sam moment zerwania, to dowiedział się przez przypadek. Ax kazał mu przyjść mnie obudzić i bum! A to dzisiaj w studiu to... też w sumie przez przypadek, bo nie wiem ile czasu siedziałam w łazience.
– Nie sądzę, żeby to był przypadek. Za każdym razem jak coś się dzieje to albo Ax mu kazał coś zrobić, albo przychodził o coś zapytać. Nadal uważasz, że to przypadek?
– Za mocno słońce ci chyba w głowę przygrzało, bo majaczysz. Przecież wiesz, że ja w takie rzeczy nie wierzę.
– No tak, zapomniałam. Pani "nie wierzę w przeznaczenie" musi mieć dowody. – powiedziała i opadła na oparcie fotela śmiejąc się.
– Już nie mam do ciebie siły czasem. – powiedziałam i również się zaśmiałam, a ona obserwowała mnie przymrużonymi oczami, takimi jakie ma zawsze, kiedy nad czymś intensywnie myśli.
– Podobasz mu się. – powiedziała z nadal przymrużonymi oczami.
– Co? Jesteśmy przyja...
– On tobie też. – przerwała mi i wróciła do normalnego wzroku.
– Kee! – powiedziałam i walnęłam ją poduszką, na której śpię podczas lotów.
– No co?! Stwierdzam fakty. – odpowiedziała i się uśmiechnęła – I nie zaprzeczyłaś.
– Bo po co? – nastała chwila ciszy – Powiedział ci to? – zapytałam cicho patrząc przez okno.
– Nie, nie powiedział, ale znam na tyle swojego młodszego braciszka, żeby wiedzieć, co siedzi mu w głowie. Czekaj... Czyli trafiłam! – odpowiedziała i gdyby mogła, to by zatańczyła taniec szczęścia.
– Uspokój się kobieto! Powiem tyle. Zależy mi na Sebastianie, ale nie tak, żeby się w nim zakochać. Czaisz?
– Czaję, czaję. – odpowiedziała i tajemniczo się uśmiechnęła.
Do końca lotu siedziałyśmy w milczeniu. Właściwie to nie tylko my, bo chłopcy też. Ja analizowałam słowa Kee, a ona cały czas mnie obserwowała z tym uśmieszkiem. Może faktycznie podobam się jemu? Nie, to niemożliwe. Jesteśmy z Sebem dla siebie jak rodzeństwo, ale nic po za tym.
Po lądowaniu i odprawie, Ax pędem ruszył w kierunku wyjścia i samochodu. Chciałam biec za nim, ale uniemożliwiła mi to Kee.
– Spokojnie, Axel jest w dobrych rękach. – powiedziała wskazując głową na swojego brata, który dogonił mojego i właśnie kładł rękę na jego ramieniu.
My pojechałyśmy do mojego domu. Usiadłyśmy w moim pokoju na łóżku z kubkiem kakao i rozmawiałyśmy. W pewnym momencie usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi i szybkie kroki po schodach oraz trzaśnięcie drzwiami, a po kilku sekundach drugie, ale wolniejsze. Dopiero wtedy spojrzałyśmy na zegarek. Była północ.
– Spokojnie. Mark żyje, Ax też. Do jutra... A właściwie do dzisiaj rana, powinno mu przejść. – powiedział Martinsson wychylając się zza drzwi.
– To dobrze. Dziękuję. – powiedziałam z ulgą.
– Nie ma za co kochana. Dobranoc. – odpowiedział z uśmiechem i zamknął drzwi.
– "Kochana". Huhuuuu. Widzę, że długo nie spędzałam czasu razem z wami. – powiedziała Kee
– A w dziób chcesz? – zapytałam i zaczęłyśmy się śmiać, a po niecałych pięciu minutach poszłyśmy spać, bo jak się okazało, rodzeństwo Martinsson'ów postanowiło być na straży przez noc i dzisiejszy dzień.
Rano przy śniadaniu patrzyłam na Sebastiana zupełnie inaczej niż do tej pory. Obserwowałam go ze słowami Kee w głowie. A ta akurat teraz patrzy na mnie z tym swoim uśmieszkiem. Próbowałam wyczytać cokolwiek z jego twarzy, lecz to było nadzwyczaj trudne, ponieważ Seb też na mnie patrzył, ale kiedy widział, że ja na niego też, ten odwracał wzrok. Wyglądało to komicznie. Kątem oka zobaczyłam, że Ax był bliski wybuchu kiedy na nas patrzył. Za stresu zaczął stukać palcami o blat stołu.
– Czym się tak denerwujesz braciszku? – zapytałam tłumiąc śmiech.
– Naprawdę chcesz o tym rozmawiać t e r a z i w dodatku t u t a j ? – widząc powagę na jego twarzy zaczęłam żałować, że podjęłam ten temat, ale jak to się mówi: „Co nas nie zabije to nas wzmocni".
– To wyjdźmy na taras. – powiedziałam wstając od stołu, a zdziwione spojrzenia Kee i jej brata wzmocniły moją pewność siebie – Więc? Czym się tak stresujesz – powiedziałam spokojnie po zamknięciu drzwi tarasowych.
– On nie jest dla ciebie. – wyrzucił z siebie z prędkością światła. Był niesamowicie zdziwiony kiedy w odpowiedzi wpierw usłyszał mój donośny śmiech – Dobrze się czujesz?
– Boże, już zamyślić się nie można, bo zaczynasz tworzyć jakieś durne teorie. Axel, braciszku, ja wiem, że ostatnio moje związki nie kończyły się najlepiej, ale wrzuć na luz. Nic się nie dzieje między mną a Sebastianem. – odparłam, co jakiś czas się podśmiechując.
– Może wróćmy do śniadania. – powiedział zmieszany.
Kiedy usiedliśmy do stołu jeszcze raz spojrzałam na Sebastiana i jego lekko przestraszony wyraz twarzy, jakby się czegoś obawiał. Moje przemyślenia przerwał ruch w kąciku mojego lewego oka. Spojrzałam w tę stronę i zobaczyłam Kee, która od dłuższego czasu nie je, ale chichocze patrząc na mnie.
– Kee. Góra. Pokój. Teraz. – już nie wytrzymałam. Ktoś jeszcze do kolejki? Śmiało, zapraszam.
– Tak szef! – odpowiedziała cały czas chichocząc i weszła na schody.
– Z czego masz taką banię? Powiedz, też się chętnie pośmieję. – zapytałam, kiedy weszłyśmy do mojego pokoju.
– Ale z was gołąbeczki. – odpowiedziała wybuchając śmiechem, ale szybko przestała, kiedy zobaczyła mój wzrok – No co? Przecież widziałam jak na niego patrzysz. Czyżbyś zrozumiała? - zapytała i poruszyła brwiami.
– Bo się zamyśliłam, idiotko! Kolejna do kolekcji miłosnych teorii się znalazła.
– Co więc chcesz teraz zrobić? – jej pytanie poprzedził jęk zawodu.
– Najprościej byłoby zapytać.
– I co powiesz? Podejdziesz do niego i wypalisz coś w stylu: "Hej, mam pytanie. Zakochałeś się we mnie czy coś w tym stylu?"?!
– Dokładnie i jeszcze dopowiem: "Pytam, bo twoja siostra próbuje mi to wcisnąć, jak ci sprzedawcy z telezakupów."! – kiedy skończyłam mówić Kee przybrała pozę osoby urażonej, a ja się zreflektowałam, że obie rozmawiałyśmy podniesionymi głosami – Dlatego mówię, że to byłaby najprostsza opcja. Zostaje nam jedynie czekać na rozwój wydarzeń. – Dodałam spokojniej i opadłam na łóżko.
Od czasu mojej rozmowy z przyjaciółką chodzę zamyślona. Nie potrafię znaleźć sobie miejsca nigdzie. Ani w domu, ani w studiu, ani w parku. Nigdzie. Po obiedzie postanowiłam pójść jeszcze w jedno miejsce z nadzieją, że tam je sobie znajdę. Wyszłam przez tylne drzwi i skierowałam się do lasu. W lesie mam swoje ulubione miejsce na górce, skąd widać bardzo duży teren, ale nie aż tak duży, żeby widzieć dom. Usiadłam na pieńku, wdychając świeże powietrze, które w niczym nie przypomina powietrza ze Sztokholmu. Mimo, że mieszkamy na przedmieściach to u nas i tak nadal czuć spaliny z miasta. Cisza, która tam panowała była idealna. Co jakiś czas było słychać śpiew ptaków i szum drzew. Kiedy odpoczywałam i myślałam nad swoimi uczuciami usłyszałam dźwięk pękających gałęzi. W pierwszej chwili pomyślałam, że jakiś człowiek jest na spacerze albo gałęzie na drzewach "pracują". Z czasem słyszałam pęknięcia coraz bliżej. W pewnym momencie ustały. Otworzyłam oczy i myślałam, że zejdę na zawał. Kawałek przede mną stał ubrany na czarno, zakapturzony oraz lekko przygarbiony mężczyzna.
Brawo Alex! Trzeba być tobą, żeby spotkać jakiegoś tajemniczego typka będąc samemu w lesie.
Powoli wstałam i zaczęłam się kierować w stronę ścieżki, którą zazwyczaj nie chodzę. Chyba, że mi się nie chce przedzierać przez drzewa. Nie obracałam się tak długo, póki nie stałam już na ścieżce. I to był mój błąd. Zauważyłam, że ten gostek podąża za mną. Kiedy ja przyspieszam, on też. Był coraz bliżej, więc jeszcze bardziej przyspieszyłam. Obróciłam się, żeby zbadać sytuację i nagle wpadłam na kogoś lub coś i wylądowałam tyłkiem na ziemi.
– Uważaj gdzie bie... Alex? – usłyszałam niski głos i spojrzałam w górę, żeby zobaczyć ciemnobrązową czuprynę oraz pytającą twarz Sebastiana.
– Nie gadaj tylko chodź! – powiedziałam i wstałam w szybkim tempie
Sebastian na początku stał jak słup, ale kiedy spojrzał za siebie, podbiegł do mnie zmniejszając tym samym dystans między nami.
– Alex, zwolnij. Ze mną jesteś bezpieczna. – obróciłam głowę ostatni raz, a oczy niemal wyszły mi z orbit. Ten facet stawał się coraz bardziej straszny, gdyż zbliżał się do nasz kijem w ręce.
– Nie byłabym tego taka pewna. – odparłam i skinieniem wskazałam za siebie
– Chyba masz rację... Biegnij!
Co jakiś czas przeskakiwaliśmy gałąź i szukaliśmy rozwiązań, jak zgubić tego faceta. Kiedy zaczęły ukazywać się domy, przyspieszyliśmy tempa. Dosłownie wpadliśmy przez furtkę na posesję. Zamknęłam ją nogą, bo obydwoje leżeliśmy na bruku.
– Jak u diabła ty to robisz?! – zapytałam próbując złapać oddech.
– Ale co?
– Zawsze się pojawiasz kiedy potrzeba. Nie Ax, tylko ty. Jak?
– Mam dobre wyczucie?
– Stwierdzasz czy pytasz? – zapytałam i zaczęłam się śmiać.
– Goń się. – odpowiedział i też zaczął się śmiać.
– Może kiedyś, jak znajdę siły, bo na razie ich nie mam. – powiedziałam i zaczęliśmy się jeszcze bardziej śmiać.
Weszliśmy do środka jeszcze trochę zmachani. Odwiesiłam kurtkę i poszłam do kuchni po jakiś sok.
– A co ty robiłaś, że taka zmęczona? – usłyszałam głos Kee przy uchu, a kiedy na nią spojrzałam, zobaczyłam, że rusza swoimi brwiami.
– Nic o czym myślisz. – odpowiedziałam i usłyszałam jęk zawodu - Uciekałam przed wilkiem. Twój brat też. – dodałam widząc, że patrzyła na Seba pytającym wzrokiem.
– Ale... Jak? Gdzie? Kiedy on w ogóle wyszedł? Skąd się on wziął w lesie? Przecież on nie przepada za naturą.
– Jego się pytaj geniuszu. Sama się zdziwiłam widząc go w lesie.
Po rozmowie poszłam do łazienki, żeby się umyć.Opadłam zmęczona na łóżko i spojrzałam na zegarek po raz pierwszy odpowrotu z lasu. Była już dwudziesta druga. Nawet nie wiem kiedy to zleciało.Przykryłam się kołdrą i w ułamku sekundy, a przynajmniej tak mi się wydawało,zasnęłam
Komentarze
Prześlij komentarz